Olga Groszek
Frigyes Karinthy to jeden z ważniejszych węgierskich pisarzy. Zadebiutował powieścią w odcinkach na łamach czasopisma „Magyar Képes Világ”, mając zaledwie 15 lat. Wiele mówiło się na temat jego przyjaźni ze znanym pisarzem Dezső Kosztolányim. Pisywał liczne, humorystyczne utwory do gazet. Stał się rozpoznawalny w 1912 roku po wydaniu książki pt. Így írtok ti (Tak piszecie). Nie chciał być jednak kojarzony wyłącznie z szeroko rozumianą twórczością rozrywkową. W swoich tekstach poruszał poważne tematy, takie jak na przykład relacje damsko-męskie. Znany jest również jako tłumacz – ma w swoim dorobku tłumaczenia Kubusia Puchatka, humoresek Leacocka czy Przygód Tomka Sawyera. Tworzył także opowiadania fantastyczne, z próbką których możemy zapoznać się w zbiorzee pt. Opowiadania pisarzy węgierskich.
Książka Podróż wokół mojej czaszki poprzedzona jest wstępem, w którym autor opisuje, dlaczego zdecydował się podzielić z innymi swoimi przeżyciami. Można odnieść wrażenie, że tłumaczy się niejako przed czytelnikiem i odczuwa pewne skrępowanie. Jak sam pisze, wynika ono jednak nie z tego, że dzieli się tak osobistymi przeżyciami, ale właśnie z tej niezrozumiałej potrzeby tłumaczenia się. Ma jednak poczucie pisarskiej misji i dlatego decyduje się udokumentować swoje przeżycia.
Akcja książki rozpoczyna się około 10 marca 1936 roku. Bohater i narrator, a jednocześnie autor książki, jest właśnie w trakcie podwieczorku w jednej z budapeszteńskich kawiarni, kiedy po raz pierwszy styka się z tajemniczymi pociągami, które, nie wiedzieć czemu, zaczyna nagle słyszeć. Po chwili orientuje się, że nie jest to prawdziwy pociąg, a jedynie halucynacje. Halucynacje, które okazują się być pierwszym z wielu objawów, jakie niedługo zaczną towarzyszyć mu już każdego dnia.
Czytelnik wchodzi w świat znanego i cenionego na całych Węgrzech pisarza, poety, tłumacza z wielkim dorobkiem artystycznym, który stara się normalnie żyć pomimo coraz to nowych objawów fizycznych, których doświadcza. Z biegiem czasu zaczynają mu bowiem doskwierać: zawroty głowy, wymioty, czy też pogarszający się wzrok. Bohatera „prześladują” powracające wciąż symbole, kojarzące się z chorobą czy śmiercią, takie jak czaszki, klepsydry, kościotrupy, a także operacje, chorzy ludzie, szpitale.
Kiedy postawiona zostaje wreszcie diagnoza, a Karinthy dowiaduje się, że cierpi na guza mózgu, nie reaguje emocjonalnie. Odnosi się wrażenie, jakby podchodził do swojej choroby bardzo pragmatycznie, bez uczucia strachu. Często wydaje się nawet, jakby był wręcz zafascynowany tym, co się dzieje. Emocjonalne wywody zostały zastąpione tu pragmatycznymi opisami. Charakterystycznym elementem książki są powtarzające się precyzyjne opisy medyczne (sam autor interesował się bowiem medycyną, na studiach często chadzał na wykłady dla studentów chirurgii). Książka pełna jest także humoru – często czarnego, a bohater mówi o śmierci czy chorobie z dużym dystansem.
Realistyczne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość zostaje w książce przerwane tylko raz. Po operacji na otwartej czaszce, na którą wybiera się aż do Sztokholmu, daje się ponieść „strumieniowi świadomości”. Przeżywa halucynacje, w których znów pojawia się, powracający po wielokroć, motyw czaszek.
Zakończenie przynosi jednak nieoczekiwaną zmianę nastroju. Ostatnie akapity wydają się być wyjątkowo pesymistyczne na tle całej książki. Autor wraca do domu (co przywodzi na myśl motyw życia jako podróży) i twierdzi, że „niewiele już w nim nadziei”. Pozostawia czytelnika z pytaniem, co wydarzy się dalej. Jednak zakończenie całej tej historii dopisuje już samo życie. Dwa lata później autor umiera na wylew krwi do mózgu.
*
Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Katedry Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego Magyazyn.pl.
Publikacja na portalu PolakWegier.pl za zgodą autorki.