Sonnenberg, czyli miłosne uniesienia z Budapesztem w tle

Po wpisaniu w wyszukiwarkę Google frazy „Sonnenberg Varga”, na ekranie wyświetliło mi się kilkanaście recenzji nowej książki autora trylogii na temat Węgier (Gulaszu z turula, Czardasza z mangalicą i Langosza w jurcie). Tym razem Krzysztof Varga – pisarz i dziennikarz związany m.in. ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” – postanowił odejść nieco od formy reportażowej i zdecydował się napisać powieść. Na szczęście okazało się, że zmiana środka wyrazu nie poskutkowała rezygnacją z licznych nawiązań do kultury węgierskiej, z których autor słynie.

Pomimo tak wielu dostępnych recenzji książki, postanowiłam, że zerknę na nie dopiero po napisaniu tego tekstu, by pisząc, nie sugerować się niczyimi opiniami, a recenzja mogła  być możliwie jak najbardziej subiektywna. Co najważniejsze, chciałam dopiero później przekonać się, czy inni czytelnicy odebrali tę książkę w podobny sposób, jak ja, i czy zwrócili uwagę na podobne jej aspekty.

Powieść intryguje już swoim pierwszym zdaniem. Nic nie stoi chyba zresztą na przeszkodzie, by je przytoczyć. Autor zdradza je bowiem publicznie – uczynił to na przykład podczas wywiadu w Radiu Książki. Rozpoczyna bez zbędnych wprowadzeń, pisząc: „Po seksie zawsze czułem bezbrzeżny smutek”. Krzysztof Varga podkreśla, iż zawsze zależy mu na mocnym pierwszym zdaniu, które przychodzi mu zresztą do głowy jeszcze na długo przed rozpoczęciem pisania nowej książki.

Bohaterem Sonnenberga jest András, którego sam autor określa mianem „spauperyzowanego węgierskiego inteligenta. Liczne odniesienia, chociażby do jego historii rodzinnych, pozwalają czytelnikowi dowiedzieć się wiele na jego temat. Jesteśmy w stanie stworzyć jego swoisty portret psychologiczny, zwracając przy tym uwagę na korelacje występujące pomiędzy jego obecnym zachowaniem, a jego przeżyciami z dzieciństwa.

András to „badacz literatury niemieckojęzycznej, ze szczególnym naciskiem na prozę austriacką”, a jeszcze bardziej precyzyjnie: „naukowiec badający wpływ austriackiego i niemieckiego modernizmu na literaturę Europy Środkowej po 1945”. Dzięki zbiegowi okoliczności udało mu się zamieszkać w pięknej okolicy Budapesztu zwanej Naphegy. Jest człowiekiem w średnim wieku, a jego życie wydaje się całkiem uporządkowane i powtarzalne. O ile uporządkowanym można nazwać życie w niecodziennym związku z piękną kobietą, której jest jednocześnie kochankiem i przyjacielem. Ágnes ma męża, jednak obydwoje godzą się na życie w tak nietypowej relacji. Jej postaci poświęconych zostało wiele akapitów, w których bohater nieustannie idealizuje jej osobę niczym Bálint Balassi jedną ze swoich ukochanych (swoją drogą, mam nadzieję, że takiego porównania nie powstydziłby się sam autor, który przecież co rusz odwołuje się do węgierskiej kultury). Po przeczytaniu książki nie jestem właściwie nadal pewna, jak określić uczucie, którym darzy Ágnes. Na pewno jest to zauroczenie, jednak wciąż zadaję sobie pytanie, czy można określić to mianem zakochania?

Ágnes to zaangażowana politycznie „prawdziwa budapeszteńska liberałka”. Sam autor zaznacza, iż stanowi ona doskonały przykład przedstawiciela budapeszteńskiej klasy średniej. Uwidacznia się to chociażby w tym, że nie zdarza jej się pominąć żadnej manifestacji przeciwko konserwatywnemu rządowi, a także w tym, że na co dzień uczestniczy w życiu kulturalnym stolicy. To właściwie dzięki niej András staje się stałym bywalcem teatrów – do których chodzą oczywiście teoretycznie tylko jako przyjaciele. To właśnie z powodu jednej wizyty w teatrze, zainspirowany spektaklem na temat Portugalii, wybiera się do Lizbony (co, swoją drogą, pozostając w węgierskich klimatach, przywodzi na myśl losy bohatera filmu VAN valami furcsa és megmagyarázhatatlan – Sens życia oraz jego brak).

Liberalne poglądy Ágnes stanowią także pretekst do poruszenia tematów politycznych. Autor nawiązuje często do obecnej sytuacji politycznej na Węgrzech, przytaczając chociażby przykład zmian, jakie nastąpiły w Teatrze Nowym, którego nowym dyrektorem został człowiek związany z partią Jobbik. W książce znajdziemy także prawdopodobnie jedyną relację z zamieszek z 2006 roku, jaka została opisana w literaturze – przedstawiona została zresztą bardzo szczegółowo, ponieważ Krzysztof Varga był bezpośrednim uczestnikiem tych wydarzeń.

Kontakty towarzyskie Andrása nie sprowadzają się jednak jedynie do znajomości z Ágnes. Spotyka się jeszcze regularnie z trójką przyjaciół, a później także z pewną dziewczyną o imieniu Virág. Mimo że wątek ten można by opisać bardziej szczegółowo, to zdecyduję się jednak na to, by na tym poprzestać – mam bowiem wrażenie, że i tak zdradziłam już zbyt dużo, jeśli chodzi o fabułę książki.

Podsumowując temat relacji damsko-męskich, dodam jeszcze tylko, że powieść pełna jest pikantnych opisów seksualnych uniesień, co sprawiło, że czytając ją w tramwaju, martwiłam się trochę, że ktoś może mi zajrzeć przez ramię. 

Akcja powieści toczy się na tle jednego z najpiękniejszych europejskich miast – Budapesztu. András bywa w znanych, reprezentatywnych miejscach, ale również i w takich, których opisu próżno szukać w przewodnikach turystycznych. Gdybym miała przeczytać tę książkę po raz kolejny, zapewne pokusiłabym się o czytanie jej z mapą pod ręką, na której sprawdzałabym lokalizacje opisywanych miejsc.

Głównego bohatera łączy wyjątkowa więź z Budapesztem, a szczególnie z dzielnicą Zugló. Stolicę Węgier opisuje w ten sposób:

Umiem sobie wyobrazić Budapeszt bez kąpieliska Széchenyiego, ale bez Gellerta i Lukácsa zupełnie nie. Tak samo jak nie umiem sobie wyobrazić Budapesztu bez dworca Nyugati i dworca Keleti, bez Ferencvárosu i Wielkiej Synagogi na Tytoniowej.

Moim zdaniem, największą wartość Sonnenberga stanowi mnogość anegdot, dygresji, z których można dowiedzieć się wiele o Węgrzech, węgierskiej historii, czy mentalności naszych bratanków. Rozbudowane opisy stanowią punkt wyjścia do przedstawienia informacji o węgierskiej historii, malarstwie, literaturze, czy o tematach tak nieoczywistych, jak kariery węgierskich aktorek pornograficznych. Czasami można odnieść wręcz wrażenie, iż dygresje te stanowią właściwie istotę książki, cel sam w sobie. Mnie osobiście wydawały się często ciekawsze niż sama akcja, która zdawała się być często tylko pretekstem do opisania jakiegoś elementu kultury Węgier.

Zastanawiam się, czy napisano kiedyś bardziej „węgierską” książkę. Książkę, której każde zdanie tak bardzo przesiąknięte jest „węgierskością” i „budapeszteńskością”. Trzeba  uczciwie przyznać, że autor pół-Węgier genialnie wyczuwa i odwzorowuje klimat zarówno Budapesztu, jak i całych Węgier.

*

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Katedry Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego Magyazyn.pl.

Publikacja na portalu PolakWegier.pl za zgodą autorki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Picture of Olga Groszek

Olga Groszek