Węgierska Janis Joplin, czyli rockowe oblicze Sarolty Zalatnay

Robert Dłucik

Gdyby w latach siedemdziesiątych na Węgrzech istniały tabloidy, ich niekoronowaną królową byłaby Sarolta Zalatnay. Wróć… Wokalista, aktorka, pisarka, działaczka społeczna, udzielająca się również na politycznej niwie stanowiła niezłą pożywkę dla kolorowej prasy – a później także internetowych portali plotkarskich – po upadku muru berlińskiego i „żelaznej kurtyny”, kiedy „trójka z przodu” w jej peselu była już tylko wspomnieniem… No ale „Magyazyn” to nie portal z czworonogiem w nazwie, więc zamiast głośnych związków, afer i plotek z życia Sarolty Zalatnay, weźmiemy pod lupę jej najwyższe artystyczne wzloty. Zwłaszcza, że i w tej materii jest o czym pisać, z naciskiem na pierwszą połowę lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia…

Sarolta miała szczęście do znakomitych zespołów, z którymi współpracowała. W latach sześćdziesiątych była solistką Bergendy, a w utworze„Nem várok holnapig”, którym zwyciężyła na Festiwalu Piosenki Tanecznej, towarzyszyli jej muzycy Omegi. Najlepsze – pod względem artystycznym – miało jednak dopiero nadejść… W 1970 roku ukazał się album „… Ha Fiu Lehetnek”, na którym wokalistce akompaniowała grupa Metro – jedni z pionierów rocka na Węgrzech. Z tym, że rockowych dźwięków na tym materiale za wiele nie znajdziemy. To kontynuacja dotychczasowej ścieżki kariery Zalotnay. Lekkie, przebojowe utwory, skrojone pod festiwale z typowo rozrywkowym repertuarem. Aczkolwiek nadal ma to swój urok. I wciąż słucha się go z dużą dozą sympatii… Z lekką, łatwą i przyjemną muzyką, która wypełniała krążek kontrastowała dwuznaczna i  mogąca – zwłaszcza w tamtych czasach – budzić kontrowersje okładka. 

Co istotne: w zespole Metro grał wówczas Karoly Frenreisz, który wkrótce został uznany najlepszym węgierskim gitarzystą basowym, co skończyło się transferem do powstającej supergrupy Locomotive GT. I to właśnie słynny kwartet, w oryginalnym składzie, firmował z Saroltą Zalatnay płytę „Almodj Velem”. Rok 1972, muzyczna zawartość oraz wizerunek wokalistki  zupełnie inny niż na „… Ha Fiu Lehetnek”.  Zmiana muzycznego emploi wokalistki wiązała się też ze zmianą wizerunku. Sarolta Zalotnay zaczęła stylizować się na hippisowską modłę, do czego zresztą miała idealne predyspozycje.

Zresztą również Locomotiv GT zaprezentował się na wspólnej płycie z nieco innej strony niż na ówczesnych (późniejszych w sumie też…) albumach, sygnowanych tylko własną nazwą. Grupa zafascynowana rockiem progresywnym i bluesem na „Almodj Velem” pożeglowała w stronę … folkrocka. Efekt? Intrygujący. Gabor Presser po raz kolejny udowodnił, jak wszechstronnym i utalentowanym jest twórcą. Niektóre utwory można śmiało polecić miłośnikom brytyjskich tuzów folkrocka z Fairport Convention, Pentangle i Reneissance na czele. Ale fani typowego brzmienia LGT z pierwszej połowy lat siedemdziesiątych również znajdą tutaj sporo dla siebie (znakomity, kipiący rockową energią „Es minden”, czy bluesowy „A veremben van”). Trafimy także na takie perełki jak „Könyörgés”  – śliczna ballada. Delikatne dźwięki fortepianu, skontrastowane z dostojnymi motywami organowymi i łagodny wokal Sarolty. Niecałe trzy minuty,  ale czasem tyle wystarczy, by zauroczyć odbiorcę… Całość wieńczył świetny utwór „Miert mentel el?”, zarówno muzycznie, jak i wokalnie nawiązujący do najlepszych dokonań Janis Joplin. 

Ale więcej powodów do porównań wokalistki ze słynną Amerykanką (oprócz jej prób zmierzenia się z „Move Over” i „Mercedes Benz”, które znalazły się na płytach czeskiej wytwórni Supraphon) przyniósł wydany rok później album „Hadd Mondjam El”. Muzyczny mentor Sarolty nie zagrzał długo miejsca w Locomotiv GT. Powołał do życia własny zespół – Skorpio, skupiający zacne grono węgierskich rockmenów. To właśnie Skorpio towarzyszył wokalistce na wspomnianej wyżej płycie, zdecydowanie najbardziej rockowej w dyskografii artystki. 

Podobnie jak w przypadku wspólnego dzieła z Locomotiv GT, również „Hadd Mondjam El” nie należy traktować jako „fuchy na boku” uznanej marki. Ba! Ten album – obok debiutanckiego „A Rohanas” – jest jednym z najlepszych w karierze Skorpio! Próżno szukać tutaj słabej, nietrafionej kompozycji. Zaś fani klasycznego rocka będą w siódmym niebie! Zwłaszcza jeżeli ktoś lubi szlachetne, pełne ciepła brzmienie organów Hammonda… 

„Hadd Mondjam El” bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę wokalistce. I niestety kolejne płyty nie dorównały tym z lat 1970 – 73. Mimo, że Sarolcie Zalatnay znów towarzyszył świetny zespół – General, w którym śpiewał Sandor Revesz, prywatnie wówczas mąż artystki. „Szeretettel” z 1975 roku może jeszcze zainteresować wielbicieli rocka, ale kolejny „Színes trikó, kopott farmer” to z jednej strony funkowe granie (niezłe!), ale z drugiej… flirt z festiwalową nutą (i bynajmniej nie z festiwalem w stylu Woodstock…).

Co prawda kobietom wieku nie powinna się przypominać, ale… Sarolta Zalatnay – mimo że już dawno w wieku emerytalnym – wciąż pozostaje aktywna na artystycznym polu. Chociaż obecnie do rocka jej daleko…  Ale do płyt nagranych przez nią z Locomotiv GT oraz Skorpio warto sięgnąć. „Almodj Velem” i „Hadd Mondam El” wciąż brzmią świeżo i należą do najciekawszych pozycji w historii węgierskiej muzyki popularnej…

*

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Katedry Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego Magyazyn.pl.

Publikacja na portalu PolakWegier.pl za zgodą autora.

Zdjęcie główne: Fortepan / Szalay Zoltán

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Picture of Olga Groszek

Olga Groszek